Biały orzeł i Maryja Bolesna Królowa Polski
Dobiegała końca wielka bitwa narodów pod Lipskiem. Napoleon – ostatnia nadzieja Polaków w walce z zaborcami poniósł sromotną klęskę, a wraz z nim walczący u jego boku Polacy. Na pobojowisku leżał ranny żołnierz Tomasz Kłosowski. Działo się to dokładnie 20 października 1813roku. Nie chciał umierać na obcej ziemi i resztkami sił prosił Matkę Najświętszą o pomoc. Maryja wysłuchała Jego próśb. Jak głosi tradycja, konający żołnierz zobaczył Ją idącą przez pobojowisko, pełne krwi i ognia. Miała na sobie królewską koronę, a do piersi przytulała białego orła. Biały orzeł i Maryja. Bolesna Królowa Polski raz jeszcze związała swoje uczucia z tragicznymi losami polskiej ziemi. Nie były Jej obce rany i łzy tylu naszych przodków, którzy oddali życie za niepodległość.
Bracia i siostry, gromadzący się na wspólnej modlitwie w 232. Rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, w naszych sercach może rodzić się pytanie, czemu akurat dzień 3 maja obchodzimy jako Uroczystość Królowej Polski? Czemu nie 11 listopada, kiedy w końcu po latach odzyskaliśmy upragnioną niepodległość? Czemu nie 14 kwietnia, kiedy jak przypuszczamy miał miejsce Chrzest Polski i istotnie rozpoczęła się historia naszego narodu? Czemu nie 1 lipca, kiedy powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów – swego czasu największe mocarstwo w Europie, czy w końcu dlaczego nie 12 września, kiedy Polska w bitwie pod Wiedniem obroniła całą naszą cywilizację przed zalewem islamu?
Na te pytania moglibyśmy znaleźć zapewne całe mnóstwo odpowiedzi, ale jedna z nich musi głosić, że 3 maja to dzień, gdy w sercach
Polaków zwyciężyła nadzieja. Zwyciężyła nadzieja na odwrócenie tragicznych losów naszej ojczyzny, która powoli chyliła się ku upadkowi.
Bo ustawą zasadniczą, podpisaną „w Imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego” podjęto ostatni krok ratowania tonącego okrętu, któremu na imię Polska. Bo Konstytucja 3 maja jako pierwsza w Europie, a druga na świecie gwarantowała pełną wolność religii, znosiła pańszczyznę, ograniczyła samowolę możnowładców, a jako nadrzędny cel obywateli postawiła dobro wspólne ojczyzny – matki. 3 maja dla Polaków zabłysło światło nadziei, że nie pieniactwo, nie zazdrość, nie kłótnie i swawola mniejszości będzie stanowiła o losie całego kraju, ale że wszyscy razem, z wiarą i całkowitym oddaniem wezmą udział we wspólnym budowaniu dziedzictwa, któremu na imię Polska.
Już wtedy wiadomym było, że nauka wolności nie jest łatwym procesem. Kiedy sejm wraz z królem Stanisławem Augustem 3 maja 1791 przyszedł do archikatedry św. Jana, zanim zaczęto śpiewać radosne Te Deum, głośno błagano Boga: „Naucz nas być wolnymi”. Bo twórcy
konstytucji dobrze zdawali sobie sprawę, że wolność nie jest dana raz na zawsze, że nie jest czymś oczywistym, ale że jest ona zmaganiem, którego trzeba się podjąć dla dobra wspólnego. Bo wolność to przede wszystkim ciągła walka – nie z obcymi mocarstwami, czy wojskami, ale z samym sobą. Z moim egoizmem, butą, lenistwem. Tym, że wolę stawiać swój osobisty interes nad dobro ojczyzny. Z tym, że nie myślę o rodakach jako moich braciach i siostrach, ale konkurentach. Wolność to walka od której nie możemy uciekać, bo jak historia pokazuje – cenny dar wolności można bardzo szybko utracić. Święty Jan Paweł II w przemówieniu do młodzieży, którą uważał za wiosnę i przyszłość narodu w 1987 roku mówił: „ Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych.”
Większość z nas, albo dobrze pamięta te słowa, albo przez sam fakt bycia Polakiem ma obowiązek, by czuć się ich spadkobiercą. Trzeba nam więc jeszcze raz podjąć trud, by zrozumieć, że jeśli opuścimy to nasze Westerplatte, to ponownie popadniemy w tragiczne sidła niewoli. Bo walka o wolność ciągle trwa. Usłyszeliśmy o tym w drugim czytaniu z Księgi Apokalipsy, że smok, czyli diabeł ciągle walczy z Maryją i jej dziećmi, a więc z nami. Że zmiata jedną trzecią gwiazd wokół Matki Bożej i do końca świata będzie usiłował odłączyć nas od Chrystusa. Ta walka trwa także dziś. I to naprawdę realna wojna. Nie myślmy o niej w kategoriach militarnych, bo front tej walki przebiega wprost przez nasze serca. Bo zaborcami, którzy dziś próbują podzielić nasze dusze i naszą ojczyznę są nasze grzechy, słabości i przywary narodowe. Bo może w niejednym Polskim sercu, a może i w naszej duszy ciągle są tereny okupowane i pobojowiska zajęte przez szatana. Bo współczesne rozbiory Polski wciąż się dokonują w sercach, kiedy dajemy się zniechęcić kolejną przegraną i nie chce nam się wstawać z kolan. Bo łatwo nam zjednoczyć się w dziejowych momentach, ale kiedy opada kurz wielkich bitew pojawiają się kłótnie i zazdrość.
Dobrze wiemy, że trudno jest być prawdziwym patriotą we współczesnych czasach. Trudno manifestować swoją dumę i przywiązanie
do ojczyzny, kiedy coraz częściej jest to uważane za niemodne i staroświeckie. Ciężko kochać Polskę, kiedy widzimy, że coraz bardziej
jest podzielona, kiedy narastają kolejne barykady konfliktu, kiedy przedstawiana jest w negatywnym świetle na arenie międzynarodowej. Ciężko kochać ojczystą ziemię, kiedy z trudem przychodzi mi podać dłoń sąsiadowi, bo głosuje na inną partię niż ja, kiedy brakuje wśród nas solidarności i wzajemnej pomocy, gdy zamykam oczy na potrzeby innych i szczelnie zamykam się na swoim podwórku. Ciężko kochać Ojczyznę przez wieki podlewaną krwią jej obywateli, gdy dziś na jej terenach próbuje się zniszczyć przejawy szacunku do życia człowieka i jego godności.
Nie łudźmy się, siostry i bracia, że będziemy dobrymi patriotami, jeśli nie będziemy dobrymi ludźmi. Bycie patriotą to przede wszystkim
bycie dobrym człowiekiem, dobrym mężem, synem, tatą, córką, mamą w codzienności, to bycie dobrym katolikiem. Dobry to nie doskonały i bez skazy, ale ten który się stara, walczy i sieje pokój, a nie wprowadza podział i niezgodę. Dobry to ten, który zawsze się podnosi, bo zna swoją godność i ciągle na nowo podejmuje pracę nad sobą. Bycie patriotą to nie wyłącznie odnoszenie się z symbolami narodowymi, ale takie życie, by moi przodkowie, który przelali krew za ojczystą ziemię, mogli być ze mnie naprawdę dumni. Bo nie chodzi tylko o to, byśmy znali wszystkie zwrotki hymnu na pamięć i wywieszali flagę parę razy do roku, ale bardziej niż na ustach, mieli ojczyznę w szczerym i pełnym dobrych intencji sercu.
W jednym z filmów obyczajowych pewna bohaterka ze smutkiem mówi: „Kiedyś czytałam, że Polacy są ludźmi ciekawymi. W skrajnych
sytuacjach pogarda dla niebezpieczeństwa, szafowanie życiem, bohaterstwo. A jak niebezpieczeństwo mija, kłótnie o wszystko. Małostkowość, zazdrość, kompletny brak szacunku dla normalnej pracy”. Czy tak czasem nie jest, siostry i bracia? Czy nie zachłysnęliśmy się trochę wolnością? Czy nadal pamiętamy, że to nie wolność polityczna jest najbardziej istotna, ale właśnie wolność serca? Czy pamiętamy, że granica prawdziwej wolności nie przebiega przez góry i rzeki, ale przez ziemię ludzkich serc? Umiemy dla Polski pięknie umierać. Dlaczego nie potrafimy dla niej tak samo pięknie żyć?
Jest taka scena w filmie o księdzu Popiełuszce, że kiedy atmosfera wokół niego była coraz bardziej napięta, organizowano nieudane zamachy na jego życie, a kolejni przyjaciele okazywali się agentami, pewne małżeństwo składa mu życzenia: „Życzymy Księdzu, abyśmy doczekali wolności”. Na co ksiądz Jerzy odpowiedział: „Ale jestem wolny!” Był wolny, bo jego serce nie było zniewolone nienawiścią. Był wolny, choć na co dzień był otoczony przez szereg agentów i donosicieli. Był wolny w chwili męczeństwa, gdy skrępowanego i związanego wrzucono do tamy zalewu we Włocławku. Był wolny bo jego serce nie dało zatruć się nienawiścią i złością. Wolność jest w nas, siostry i bracia. Ta wolność zewnętrzna, polityczna, jest tylko skutkiem naszej wewnętrznej wolności. W XVIII wieku Polska na ponad sto dwadzieścia lat zniknęła z map Europy, bo serca ludzi już dawno były zniewolone próżnością, pychą i lenistwem. A kiedy w 1918 roku powstała na nowo, to właśnie dzięki temu, że sumienia wyzwoliły się przez męczeństwo, miłość i odwagę.
Nie ma prawdziwej wolności bez Chrystusa. Dziś tak wielu ucieka od wiary, bo boi się, że Jezus ich zniewoli. Bo będą musieli się modlić,
unikać zła, dokonywać dobrych wyborów. Nie bójmy się Chrystusa i nie podejrzewajmy Go, że zagraża naszej wolności, że tylko czeka, aby nas zniewolić wymaganiami wiary i odebrać nam całą radość życia! To nie jest chrześcijaństwo, tylko jego bolesna karykatura!
Pan Jezus i Jego Matka nigdy nie zagrażają naszej wolności. Na kartach historii możemy wskazać momenty kiedy nieśli pociechę i pokój,
zwłaszcza wtedy gdy było najtrudniej. Warto wspomnieć o objawieniach w Gietrzwałdzie z 1877 roku, kiedy na terenie zaboru rosyjskiego Matka Boża przemawiała przez parę miesięcy do pobliskich dziewczynek po polsku, a nie po rosyjsku, i prosiła, by gorąco modliły się o wolność Narodu. Sama Maryja także mówiła do włoskiego jezuity Juliusza Mancillego: „Jestem Królową Polski. Jestem matką tego narodu, który jest mi bardzo drogi (…) Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie”. I w końcu jak nie wspomnieć siostry Faustyny, której Pan Jezus powiedział: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje (Dz. 1732).
Siostry i bracia, dzisiejsze święto uchwalenia Konstytucji 3 maja wzywa nas, abyśmy nie upadali na duchu i nie tracili nadziei. Tak bardzo boimy się trwającej wojny na Ukrainie i z trwogą serca słuchamy coraz więcej trudnych i bolesnych wiadomości. Jezus nie chce, aby nasze serca były pogrążone w zamęcie i strachu, lecz by były napełnione prawdziwym pokojem. Jeśli tylko jesteśmy wierni Jego Krzyżowi, to nie mamy się czego bać, bo zawsze zwyciężymy, nawet jeśli trzeba będzie ponieść ofiarę. Zaufajmy więc Jezusowi Miłosiernemu i naszej Królowej, powierzmy Im nasze obawy o los ojczyzny i w zupełnym spokoju serca wołajmy do tej, która pod krzyżem stała się Matką naszych ludzkich serc:
O Królowo Polskiej Korony,
Wolność, pokój i miłość racz dać
By ten naród boleśnie gnębiony,
Odtąd wiernie przy Tobie mógł trwać!
Amen.
Powyższa homilia została wygłoszona podczas Mszy Świętej w intencji
Ojczyzny, w Kościele pw. Świętego Klemensa w Wieliczce 3 maja 2023 roku
przez diakona Jakuba Łabuza